środa, 18 czerwca 2014

Rozdział V

---------------------
Czasem przypadek zmienia wiele.
---------------------

-Tak panie, jest bardzo ważna. -przeginają!
-Jestem tu więc mogę mówić za siebie! Chciałeś mieć mnie w swojej armii! To ja jestem Morte! - nerwy mi puściły. Myślę, że źle to rozegrałam. Twarze wszystkich są zwrócone w moją stronę, dziwne, że król jeszcze nie zareagował na mój wybuch złości.
-Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? - w tym momencie Leonard mógłby się odezwać. Patrzę na niego.
-Zapytaj swoich ludzi. - mówię z podniesioną głową.
-Spotkaliśmy się z nią w drodze na zamek panie, jej ojciec wysłał ją na dwór...
-Kim jest jej ojciec? - Evendor wciął się Leonardowi.
-Nie ważne kim jest mój ojciec, ważne kim ja jestem! Uratowałam życie twoim ludziom.
-Czy nie nauczono cię, że królowi należy się szacunek! - nie wierze, najpierw mi przerywa, a potem na mnie wrzeszczy. Tak się nie bawimy... Uśmiecham się szyderczo i unoszę głowę.
-Próbowano. - mówię z kpiną w głosie. Niech wie, że to ja ustalam reguły.
-Dosyć! Strarz, wyprowadzić ją, a ty Leonardzie uważaj, bo następnym razem ciebie też wyprowadzą! - zaśmiałam się szyderczo. W moją stronę idzie dwóch rycerzy, a Leonard się uśmiecha, bo domyśla się, że za chwilę odbędzie się tu małe przedstawienie. Może jednak Evendor uwierzy w moje słowa. Na pewno. 
-Będzie ciekawe. - mówię to nadal się uśmiechając. Król jest zszokowany. Strażnicy są coraz bliżej, wyjmuje miecz z pochwy i obracam go w ręku, ich miny są bezcenne, właśnie po to zrobiłam tą sztuczkę, uwielbiam patrzeć na dezorientację i strach w oczach innych. Jeden podchodzi do mnie pierwszy, wyciągnął miecz, ale nie atakuje. Drugi rycerz ustał kilka metrów dalej.
-No proszę, dżentelmeni. - mówię z drwiną w głosie. - Skoro nie chcecie uderzyć pierwsi to proszę. - Po tych słowach rzucam sztyletem w mężczyznę, który znajduje się w większej odległości ode mnie, ostrze rozcina jego szyję, ale cięcie jest płytkie, to było zamierzone. Drugiego elfa atakuję mieczem. Minęła chwila, a mężczyzna leży na podłodze z bronią przy szyi. Trzech rycerzy zmierza w moją stronę. Mnie interesuje jednak mina króla. Zaczyna do niego docierać kim jestem. Uśmiecham się z wyższością, monarcha zrozumiał, że ten gest z mojej strony oznacza, że pozwalam mu wycofać jego podwładnych jeżeli nie chce on rozlewu krwi. Evendor zacisnął szczękę i pięści, ale nic nie mówi.
-Jeszcze krok i pozabijam was wszystkich, a najpierw tego, który leży na ziemi. Udowodniłam, że umiem walczyć mieczem i rzucać nożem, w każdej chwili mogę pokazać jak celnie strzelam. - ich miny mówią same za siebie, gdyby mogli odpuściliby sobie próby wyprowadzenia mnie. Leonard uśmiech się.
-Panie, wydaje mi się, że Morte pokazała ci wystarczająco dużo abyś jej uwierzył.
-Przestańcie! Chciałbym porozmawiać z tobą na osobności moja droga, ale wydaje mi się, że nie jest to zbyt rozsądny pomysł. - powiedział to z uśmiechem. Gdybym chciała to również jego mogłabym zabić, a on się uśmiecha.
-Ja również wolę rozmowy na osobności wiec przywołaj tu kogoś kto będzie cię strzegł, ale nie rozsieje plotek.
-Wyśmienity pomysł. Leonardzie ty zostaniesz ze mną i pośle po jeszcze jedną osobę.
-Dwie osoby? Śmiałe posunięcie. - taka przecież jest prawda.
-Możliwe, ale to jedni z najlepszych wojowników jacy są obecnie w zamku i mam do nich pełne zaufanie, a wolałbym już załatwić sprawy związane z tobą. - kieruje te słowa do mnie.
-W takim razie darujmy sobie te gadki i poślij po kogoś.
-Jesteś bezczelna. - uśmiecha się. - Kimkolwiek jest twój ojciec, nie wiem czemu posłał cię on na mój dwór.-zdziwiłby się gdyby wiedział kim jest mój ojciec.
-Ja również tego nie wiem. - kolejne kłamstwo, bez niego dzień byłby dziwny.
Minęło kilka minut, strażnicy wyszli, zostaję tylko ja, Leonard i Evendor, ktoś wchodzi.
-Panie, wzywałeś mnie. - nie wierzę! Co on tu robi!

---------------------------------
I jak myślicie kto właśnie przyszedł?
Powiem, krótko. Mam ostatnio małe problemy, przez co przechodzi mi ochota na pisani i jeżeli nie znajdzie się tu pięć komentarzy nie wiem czy pojawi się nowy rozdział, bo nie wiem czy ktoś czyta to opowiadanie.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział, tylko mógłby być dłuższy. Przepraszam, że nie komentuje każdego rozdziału, ale w tygodniu rzadko chce mi się, a przede wszystkim zazwyczaj nie mam czasu by, przeczytać nowy rozdział, a tym bardziej skomentować. Pewnie reszta czytelników ma tak samo. Może pisałabyś dłuższe rozdziały, ale rzadziej? Niektóre rozdziały piszesz dzień po dni i może lepiej jakbyś połączyła je i dodała jako jeden? Oczywiście zrobisz jak chcesz, to tylko taka moja mała propozycja.
    Czekam na next i życzę weny
    Pozdrawiam
    Mroczna
    PS.Nowy rozdział u mnie
    opowiadanie-nienawisc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń