czwartek, 14 sierpnia 2014

Oto prolog i zwiastun mojego nowego opowiadania

Zwiastun https://www.youtube.com/watch?v=7BOJ8luXHzE

Prolog
- Katina! Będzie fajnie! - znajomi próbują namówić mnie do pójścia z nimi na imprezę, ale niestety na dziś mam inne plany, znacznie mniej przyjemne.
- Dzisiaj nie mogę.
- Ale wiesz, że imprezy u Deby ci nie odpuszczę. - Tara nadal próbuje przekonać mnie do pójścia z nimi, dziewczyna chyba nie przegapiła jeszcze żadnej imprezy, która dobrze się zapowiadała.
- Wiem. Będę. - wsiadłam do samochodu. Opuszczam teren szkoły. Widzę doskonale mi znaną twarz bruneta. Nie znoszę tego typka. Myśli, że skoro jest bogaty to wszyscy będą za nim latać. Przykro mi bardzo, ale ja nie zamierzam. Koledzy tego całego  Rayana są zafascynowani jego umiejętnościami walki, nie widziałam go w akcji, ale jednego mogę być pewna. W prawdziwej walce ten chłoptaś by zginął.
   Znalazłam się na obrzeżach miasta. Trochę mi to zajęło przez popołudniowe korki, przecież to Nowy Jork. Wysiadam z auta. Kilka metrów przede mną stoi blond włosa piękność. Szkoda, że piękno zewnętrzne w jej przypadku ma się ni jak do tego wewnętrznego.


- Dawno się nie widziałyśmy Katrino. - Lucy jest jedną z niewielu osób z mojej przeszłości, z którymi niestety mam kontakt.

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział XVI - ostatni

   Razem z ojcem, bratem, Aronem, Leonardem, Erickiem i jego ludźmi wyruszamy na zamek króla. Po drodze musimy uzbierać większą armię, ale tym zajmie się Leonard. Czas zakończyć rządy Evendora. Wciąż w mojej głowie słyszę słowa Revena: "A co do ostatniej osoby, którą zabijesz, niech będzie to Evendor. Manipulował nami wszystkimi.".
Jestem zszokowana tym, że Erick uwierzył nam we wszystko. Ja na jego miejscu na pewno nie potrafiłabym się tak zachować.
Antidotum od Ericka zadziałało tak jak powinno, ale teraz ogarnęły mnie wątpliwości, co do mojego istnienia na tym świecie. Wiem, że zasłużyłam sobie na te wszystkie koszmary, które nawiedzają mnie co noc, ale nie wiem jak długo będę w stanie je znieść. Ostatnio przyśniła mi się moja śmierć. To był chyba mój najpiękniejszy sen od lat. Może takie jest moje przeznaczenie, może powinnam umrzeć? Przy życiu trzymają mnie Aron, Kendall i tata, ja naprawdę ich kocham. Martwię się, że podczas naszej misji coś pójdzie źle i stracę ich wszystkich, a to właśnie dla nich żyję. To oni sprawiają, że jestem teraz sobą, może nie taką jak kiedyś, a raczej na pewno, ale nie jestem już Śmiercią. Jednak przydomek, którym zostałam obdarzona i z którego byłam taka dumna będzie prześladował mnie do końca życia. To kolejna kara za to co robiłam.
Jest już południe, wjeżdżamy do lasu, nasza podróż będzie długa.

***
   Od zamku Evendora dzieli nas tylko mur otaczający budowlę. Brama została dla nas otwarta, ale gdyby wiedziano jaki mamy cel nigdy by nas tu nie wpuścili, dlatego "armia", którą stworzyliśmy została kilometr od zamku. Mamy mało czasu, na pewno ktoś doniesie o obecności zgrai uzbrojonych po zęby elfów. Przekraczam mury zamku razem z Aronem, Leonardem, Kendallem, ojcem i Erickiem, oczy wszystkich utkwiły na naszych sylwetkach. No tak, przecież powinnam już nie żyć. Za pięć minut król ma wygłosić jakąś mowę, zebrało się mnóstwo elfów aby ją wysłuchać. To odpowiedni moment na wcielenie naszego planu w życie. Nikt nie spodziewa się tego co wkrótce nastąpi.

***
-Moi poddani, mam dla was... - nie chce mi się słuchać tego bełkotu, ale muszę poczekać jeszcze chwilę. "Moja" armia za chwilę znajdzie się przed murami zamku. Nie podoba mi się, iż mówią, że stworzona przez nas armia jest moja, ale może to dobry pomysł żeby tak ją nazywać. Jeżeli nam się nie uda, to za wszystko zapłacę ja. Król nie wie o naszej obecności, wolę nie wiedzieć co by się stało, gdyby było jednak inaczej. Nasz plan by nie wypalił, a co najgorsze, Evendor złapałby Kendalla.
Wychodzimy z ukrycia, staję za królem przykładając mu sztylet do gardła. Strażnicy chcą rzucić się na ratunek władcy, ale ten bojąc się o swoje życie nakazuje im się nie ruszać. Pośród poddanych zapanował chaos, jednak nikt nie odważy się pomóc królowi.
-Leonardzie, mógłbyś? Nie jestem dobra w przemowach. - mężczyzna westchnął i zbliżył się do barierki ogromnego balkonu. Bez problemu można było usłyszeć krzyki oburzenia wśród elfów. Moją zdradę jakoś znieśli, ale Leonard był jednym z najbardziej zaufanych elfów króla.
-Jeżeli nie chcecie aby ten śmieć zginął uciszcie się i wysłuchajcie tego co mamy do powiedzenia! - mój krzyk ledwo przedarł się przez dźwięki tłumu, jednak gdy usłyszeli moją wypowiedź natychmiast umilkli. - I nie przerywajcie, wysłuchajcie do końca. - dodałam spokojniej. Leonard zaczął wyjaśniać na czym polegała intryga króla dotycząca mnie, która była zemstą za śmierć jego córki, powiedział też o otruciu mnie. Patrzę na twarze poddanych, jedni wyglądają jakby trawili zdobyte informacje, drudzy analizują czy to co usłyszeli może być prawdą, a pozostali zaprzeczają temu co usłyszeli. Evendor próbuje wyrwać się z mojego uścisku, jednak przyciskam sztylet do jego gardła. Do przodu wychodzi Kendall, który wcześniej celował swoją strzałą w króla.
-To co mówi Leonard jest prawdą. Mogę to potwierdzić ja, Erick, którego to syna sam zabiłem - jego głos drży, wspomnienia wracają. - moja siostra - w tym momencie wskazał ręką na mnie. - ojciec, a co najważniejsze sam król. Powiedz Evendorze, jak bardzo mnie nienawidzisz? - Kendall próbuje sprowokować króla. Chce aby to on sam przyznał się do tego co zrobił. - Ja i Clarisa kochaliśmy się, uciekliśmy. - przerwał. Nie wiem czy uda mu się zrobić to co chciał biorąc pod uwagę jego obecny stan emocjonalny... Kto pierwszy wybuchnie, Kendall czy Evendor? - Obwiniasz mnie za jej śmierć, ale prawda jest taka, że to swoje wyrzuty sumienia przelewasz na mnie. Doskonale wiesz, że gdybyś pozwolił nam być razem Claris nadal by żyła.
-Zamilcz! Nie masz prawa mówić, że moja córka nie żyje przeze mnie! Powinieneś zginąć! To ty powinieneś nie żyć! Ty i ta cała twoja rodzina! Gdyby trucizna zadziałała jak należy już dawno leżałabyś pod ziemią! - Evendor próbuje się mi wyszarpać. Elfy są oburzone tym co usłyszały przed chwilą od swojego władcy.

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XV

   To Erick! Obydwoje jesteśmy zaskoczeni tym spotkaniem. Do sali wbiegają strażnicy, których musiałam delikatnie poturbować aby dostać się do ich pana.
-Mógłbyś ich uspokoić, nie chcę im nic zrobić. - gestem dłoni Erick kazał opuścić pomieszczenie swoim podwładnym. Zaraz.. Skoro Erick jest panem tego dworu, to jego synem jest Reven. To on nie chciał przyjąć Arona! Zabiję go gdy wpadnie w moje ręce! - Gdzie Reven!?
-Mogłabyś grzeczniej? - nic nie mówię, teraz mam tylko ochotę rozszarpać chłopaka. - Wyruszył do stolicy. Do ciebie.
-Do mnie?! On ma żonę!
-Ale chciał z tobą uciec.
-I pozwoliłeś mu na to?
-Żeby go przed tym powstrzymać musiałbym go zabić. - co to ma być?! Co się tu dzieje!? Może Reven nie jest taki zły jak myślałam? - Wiele się zmieniło Morte. Podobno już nie zabijasz?
-Nie. Nie zabijam. - przypomniał mi się cel mojej wizyty. - Możesz mi pomóc?
-Jak? - sądziłam, że nie będzie nawet chciał słyszeć o pomocy mi.
-Potrzebuję odtrutki. - wytłumaczyłam Erick'owi na czym polega działanie trucizny. Jednak sądząc po jego minie nie jest on skory do pomocy.
-Morte...
-Feniks. - poprawiłam. Mężczyzna uśmiechnął się.
-Tak więc Feniks. - westchnął. - Pomógłbym ci, ale to niestety w twoim wypadku nie jest możliwe. Żadna odtrutka ci nie pomoże. Jesteś elfem. Przykro mi.
-Jestem ehominis. - nagle dotarło do mnie, że stąd są moje wrodzone zdolności do walki, szybka regeneracja, wszystko działo się tak szybko, że nawet nie przeszło mi to przez myśl.
-Jak to?! - wzruszyłam ramionami.
-Ojciec powiedział mi o tym nie dawno.
-Zaraz dostaniesz swój lek. - będę żyła! Odzyskałam ojca, brata, wspomnienia i Arona!


***
  Dotarłam do lasu, widzę ogień. Mój koń zaczął wariować. Zsiadłam z wierzchowca i zaczęłam biec. To pali się dom mojego ojca! Słyszę uderzenia mieczy. Biegnę w stronę dźwięku. To Reven i Kendall!
-Miałeś być w stolicy kochanie. - mój głos był przesiąknięty jadem do granic możliwości. Kendall jest zszokowany moimi słowami. Wyjęłam miecz i zbliżyłam się do Revena. - Będziesz ostatnią osobą, którą zabiję.

czwartek, 24 lipca 2014

Przepraszam

Bardzo was przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów, wyjechałam na wakacje, decyzja była spontaniczna i nie miałam dostępu do bloga. Nie wiem kiedy dokładnie pojawi się następna notka. Zjawi się w ciągu dwóch tygodni, może być nawet za dwa dni, ale również za czternaście...  Dokładnie nie mogę powiedzieć...

sobota, 12 lipca 2014

Uwaga!

Dużo piszę tych uwag.
W tej nie będzie nic strasznego, dodawałam ostatnio prolog nowego opowiadania, teraz mam już zwiastun.
Obejrzyjcie do końca, bo właśnie na końcu dzieje się najwięcej.
Od razu mówię, że postacie w zwiastunie zostały zmienione, w opowiadaniu są to zupełnie inne osoby, jeżeli chcecie zobaczyć jakie wejdźcie w zakładkę bohaterowie na blogu Nowe "życie".