czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XIV

Aby przeczytać cały rozdział wciśnij: "Czytaj więcej"
--------------------------

 Upadam na ziemię i to nie przez zawroty głowy, a za sprawą ciężaru ciała mojego brata, który to właśnie się na mnie rzucił. Wstał ze mnie. Nie mam ochoty przed nim uciekać. Siadam na ziemi, Kendall dołącza do mnie i obejmuje ramieniem. Opieram swoją głowę o niego.
-To nie powinno się tak skończyć. Powinno być szczęśliwe zakończenie, takie jak w bajkach, które opowiadaliście mi z tatą. - mówię jak mała dziewczynka.
-Wiem. To się tak nie skończy. Nie może. Jesteś moją siostrą. Nasza rodzina zawsze pakuje się w kłopoty, ale za każdym razem z tego wychodzimy. Tym razem też tak będzie.
-Sam w to nie wierzysz... Nasz ojciec był doradcą króla, a mimo to uciekłeś z jego córką. Wiedziałeś, że tylko w ten sposób będziecie mogli być razem. - Kendall nic nie mówi. - Jakim cudem Aron znalazł się aż tutaj?
-Zmierzaliście do dworu, prawda?
-Tak.
-Zwożą tam rannych. Pewna kobieta przywiozła Arona, aż tutaj. Jak się później okazało, ta kobieta myślała, że Aron to jej mąż i stąd jej poświęcenie. Zwariowała. Zapewne wojna odebrała jej męża. W organizmie Arona znajdowała się silna trucizna, dostała się tam przez ranę zadaną mieczem. Syn pana tutejszego dworu wyrzucił ją i Arona. Psychol. - ostatnie słowo powiedział z kpiną.
-Co to była za trucizna?
-Co jakiś czas Aron tracił przez nią przytomność. W jednej chwili tryskał energią i mówił, że wraca do stolicy, a zanim przekroczył próg domu leżał na ziemi plackiem. - zaśmiałam się. - Co cię tak bawi?
-Chciałabym zobaczyć takiego bezbronnego Arona. - tym razem obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
-Ciekawy widok muszę przyznać.
-Cieszę się, że tu jestem. Choć na te kilka dni.
-Nie mów tak. Będziesz żyła. Pamiętasz co ci obiecywałem gdy byłaś mała?
-Że zawsze będziesz mnie chronił.
-Nie wywiązałem się z obietnicy, ale teraz nie pozwolę żeby stała ci się krzywda.
-Wiesz, że to niemożliwe, ale i tak cię kocham. - pocałowałam brata w policzek, na co on się uśmiechnął, ale jego oczy są smutne, on wie, że odchodzę. - Wiesz, walczysz lepiej ode mnie, ale kłamać to ty nie potrafisz. Mogłabym cię tego nauczyć, bo przez ostatni rok prawie wszystko co mówiłam było kłamstwem.

***
 Weszłam z Kendall'em do domu. Nie wiem czemu, ale mój ojciec był szczęśliwy. Mój brat był tym tak samo zdumiony jak ja.
-Dobrze, że już jesteście. - powiedział tata. - Trucizna, którą ci podano jest śmiertelna dla elfa, ale ty jesteś ehominis, jesteście najsilniejszymi istotami. Leonard i Aron pojechali szukać ziół, ale nie wiem czy zdążą je odnaleźć więc musisz udać się do dworu. Jego pan również jest ehominis. Powinien ci pomóc. - nie wierzę w to co słyszę! Mogę żyć. Na twarzy mojej i Kendall'a pojawiły się ogromne uśmiechy, jednak długo nie pozwoliłam im patrzeć na mój. Wybiegłam z domu i dosiadłam konia. Kieruję się w stronę dworu. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje! Jest szansa, że będę żyła! To wszystko stało się tak szybko. Odzyskałam brata i ojca, nie miałam nawet czasu zrobić awantury Leonardowi za to, iż nie powiedział mi o nich. Mam po co żyć. Odzyskałam rodzinę i Arona. Tylko co teraz z nami będzie? Ojciec i Kendall na pewno nie wrócą do domu... A ja i Aron? Kocham go, ale czy powinniśmy być razem? Jeszcze niedawno chciałam pozabijać wszystkich z powodu Revena. Czy to ze mną jest coś nie tak? Nie potrafię kochać? Gdy pojawiają się problemy od razu rezygnuję. Kocham Arona, ale czy będę z nim na zawsze?
 Jestem na miejscu. Zmierzam do sali, w której znajduje się pan tego o to dobytku. Widok, który zastaję sprawia, że nie mogę się ruszyć.

------------------------
Wiem, rozdział jest bardzo krótki, ale nie miałam czasu, żeby napisać więcej.
Proszę komentujcie.
Jak myślicie kogo zobaczyła Feniks?

2 komentarze:

  1. Strzelam,że tego całego "ojca" Feniks. Piszesz ciekawe rozdziały :]

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko mi nie mow ze to znowu ten reven

    OdpowiedzUsuń