czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XII

---------------------------
Uważaj czego sobie życzysz...
---------------------------

-Co ty tu robisz? - odzyskałam głos. Mogłabym zacząć na niego wrzeszczeć, ale szkoda mi na niego czasu, muszę odnaleźć Arona.
-Nie mogę odwiedzić własnej córki? - rozumiem, że było to pytanie retoryczne, a nawet jeśli nie, to nie zamierzam mu odpowiadać. Podnoszę się. Udało mi się! Odzyskałam siły, mogę szukać Arona. Idę się przebrać i wziąć broń. - Mogę wiedzieć gdzie się wybierasz?
-Od kiedy to cie interesuje. - odparłam oschle. - Widziałeś Leonarda?
-Ty nie odpowiadasz mi, a ja mam odpowiadać tobie. - zaśmiała się. Nienawidzę go! Ktoś wchodzi do komnaty. To król, Leonard i ktoś jeszcze, ale nie wiem kto to.
-Witaj Morte, obawiam się, że nie wyruszysz już na żadną misję. - zaczął król. - Szukałaś Leonarda, przyprowadziłem go do ciebie lecz robiąc to nie sądziłem, że już się obudziłaś. Twój ojciec bardzo się o ciebie martwił. - on?! Doprawdy, świetny z niego aktor!
-Nie wyruszam na misję, jadę szukać Arona.
-Więc jednak nie majaczyłaś. - czemu niby miałam majaczyć.
-Skąd pomysł, że majaczyłam?
-Co z moim synem Feniks. - i co ja mam mu powiedzieć, do moich oczu podchodzą łzy. Przed oczami mam upadającego na ziemię Arona, nasz pocałunek i znów ciemność.

***
 Budzę się po raz kolejny, za każdym razem jest to coraz trudniejsze. Obok mojego łoża siedzi mężczyzna, ten sam, który przyszedł tu wcześniej z Leonardem i Evendorem.
-Obudziłaś się. Muszę przyznać, że masz silny organizm.
-Bardzo silny. Co chwilę tracę przytomność. Kim pan w ogóle jest?
-Jestem lekarzem. Król mówił, że dla nikogo nie masz szacunku, mylił się. - elf uśmiechnął się.
-Mam dla tych, którzy na niego zasługują. Co mi jest?
-Niestety mam złe wieści. - zaczął smutnym głosem.
-Niech pan po prostu to powie, bo i do pana stracę szacunek. - mężczyzna ponownie się uśmiechnął. Co z nim? Istnieje dla niego coś takiego jak limit uśmiechów?
-Dobrze. Ktoś musiał podać ci środek, który dla elfa jest śmiertelny. Niestety stało się to najprawdopodobniej gdy byłaś w zamku.
-Czyli trucizna. Ile mi zostało?
-Trucizna, ale dość specyficzna. A ile ci zostało? Cóż to zależy. Nie wiemy jak dużą dawkę trucizny dostałaś, ale przypuszczam, że nie przeżyjesz miesiąca. - w końcu nadejdzie śmierć. Tak bardzo jej pragnęłam, ale teraz... Teraz miałabym po co żyć. Aron... Kocham go. Dlaczego dotarło to do mnie tak późno?! Gdybym wiedziała wcześniej, że go kocham, to nie doszłoby do tego wszystkiego! W Revenie zawsze szukałam Arona, ale nigdy się do tego nie przyznawałam. Oczy mnie pieką, ponownie zaczynam płakać. Dlaczego zrobiłam się taka słaba?! Dlaczego!? Jestem taka jak dawniej... Taka jaką pokochał Aron... Ta myśl powoduje, że z moich oczu polał się potok łez. - Uspokój się! To nerwy cię zabijają. Jeżeli dalej będziesz się tak denerwować nie przeżyjesz nawet tego tygodnia.
-Uspokoję pana. Co noc budzę się z krzykiem. Może pan powidzieć mojemu ojcu, żeby zaczął szykować pogrzeb. - te słowa zaskoczyły mężczyznę. Dlaczego to powiedziałam? - Nie boję się śmierci. Chcę tylko odnaleźć Arona. Niech pan sprowadzi tu Leonarda.
-Nie powinienem, ale zrobię to. 
-Tylko niech przyjedzie tu sam. - mężczyzna skinął głową, po czym opuścił komnatę. Przebieram się i biorę broń. Słyszę otwierające się drzwi i kroki. To Leonard.
-Lekarz powiedział nam jak działa trucizna, którą dostałaś. Przykro mi. Proszę cię powiedz co z moim synem. - łzy napływają mi do oczu. Nie mogę pogodzić się z tym co się stało. - Uspokój się. Wiesz, że nie możesz się denerwować.
-Łatwo powiedzieć! Aron zaginął! Musi mi pan pomóc go odnaleźć.
-Jak to zaginął!?
-To moja wina. Uratował mi życie, ale... - znów płaczę. To wszystko przewija mi się przed oczami. Nie mogę nad sobą zapanować.
-To wszystko co powiedziałaś Evendorowi to prawda?
-Tak.
-Trzeba zacząć szukać go jak najszybciej.
-Ja za chwilę wyruszam. Niech pan jedzie ze mną.
-Dobrze. Zaczekaj chwilę.

***
 Pogoda się na nas obraziła. Wiele zimny wiatr, a słońce zasłaniają chmury. Byliśmy już w wiosce Fif i uregulowałam długi. Jedziemy w ciszy. W przeciwieństwie do mnie Leonard trzeźwo myśli. Najpierw udamy się do granicy, nieopodal niej mieszka znachor, możliwe, że to u niego będzie Aron. Staram się nie myśleć o chłopaku, bo wiem, że trucizna uaktywnia się, gdy moje serce bije szybko. Nie mogę się denerwować, bo to przyśpieszy moją śmierć, a przed tym muszę odnaleźć Arona. Chcę się z nim pożegnać. Co ja mówię! Nie chcę się z nim żegnać, nie chcę go opuszczać! Chcę być przy nim! Kocham go. Dlaczego dotarło to do mnie tak późno!?

***
 Zostały mi trzy dni życia. Byłam już z Leonardem chyba wszędzie. Został nam do sprawdzenia jeden dwór, w którym opiekują się chorymi wojownikami, jeżeli Aron tam był, to na pewno dawno opuścił to miejsce, ale przynajmniej dowiemy się czy tam był. Leonard od tygodnia próbuje mnie przekonać, abym wróciła do domu i pożegnała się z ojcem, ale teraz nawet gdybym zmieniła zdanie sam powrót do domu zająłby mi kilka dni. Muszę wiedzieć czy Aron żyje, jego ojciec już dawno odgadł, że go kocham, powiedział mi o tym w pierwszych dniach naszej podróży, od kiedy tak łatwo jest mnie przejrzeć?

***
 Do dworu dotrzemy za dwie godziny. Pogoda nie dopisuje, jak zawsze ostatnio... Niebo zakrywają chmury i wieje wiatr. Ciekawe co będzie gdy umrę? Co wtedy się stanie? Ktoś zmierza w naszą stronę.
-Posłuchaj mnie Feniks. Nalegałem na twój powrót do domu, bo powinnaś poznać prawdę przed śmiercią. To wszystko jest zupełnie inne niż ci się wydaje. Nic nie wiesz. Wolałem, żeby powiedział ci to Vincent, ale  to ja będę musiał to zrobić.
-O czym pan mówi!? - przestał mnie słuchać i wpatruje się w zmierzającego w naszą stronę elfa.
-Wydaje mi się, że jednak nie ja ci to powiem. - elf zatrzymuje się. To wysoki blondyn. Kogoś mi przypomina. Musiałam go już kiedyś spotkać. Kim on jest?
-Pojedziesz ze mną. - te słowa skierował do mnie. - Ojciec ucieszy się na wasz widok.
-O co tu chodzi?! Kim jesteś?! Czego ode mnie chcesz?!


------------------------
Zabijecie mnie za to :) ???
Czekam na komentarze. Im więcej ich napiszecie tym szybciej pojawi się rozdział. Może będzie to już ostatni... :)
Spodziewam się, że ktoś będzie szykował zamach na moje życie, ale nie boję się śmierci.

2 komentarze:

  1. Ona nie umrze prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie usmiercaj jej. Jest to naprawdę ciekawe opowiadanie. Nie zawiera błędów ortograficznych, stylistyczne pojawiają się bardzo rzadko. Wciagnelas mnie w czytanie..nke końca opowiadania..podoba mi się to, ze nie każesz czekać długo na kolejny wpis, to się ceni

    OdpowiedzUsuń